Na dobrą paszą, gdzie lepsza dziedzina,
Płynie gadzinaS. Klonowic „Flis”
Dominującą rolę w procesie absorpcji środków odgrywają duże jednostki – miasta wojewódzkie, koncentrujące regionalnie największą pulę środków, podczas gdy mniejsze jednostki terytorialne, zazwyczaj z uwagi na ograniczone zasoby i utrudniony dostęp do informacji, mniej skutecznie aplikują o ten rodzaj dofinansowania
D. Kołodziejczyk, „Fundusze unijne w budżecie samorządu terytorialnego”, w: J. Sokołowski (red.), „Problemy ekonomii, polityki ekonomicznej i finansów publicznych”, Prace Naukowe Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, nr 39, t. 2, 2009
Na ile skuteczna jest polityka spójności w województwie mazowieckim? Zobaczmy indeks siły nabywczej (▸ mapa 1). Pokazuje on, jaką ilość dóbr i usług są w stanie nabyć za swoje wynagrodzenia mieszkańcy danego regionu. Według tej miary Polska dzieli się na dwie duże części. Południowo zachodnia – to wartości od średnich wzwyż. Północno-wschodnia – od średnich w dół. Jednak w środku kraju, na granicy powyższego podziału widać dziwne zachwianie: obszar największego dobrobytu w wianuszku regionów najbiedniejszych. To województwo mazowieckie. Warszawa pod względem poziomu rozwoju deklasuje całą Polskę. Jednocześnie pozostałe regiony województwa poziomem biedy przewyższają „ubogą” Polskę wschodnią.
A oto wartość projektów dofinansowanych ze środków pomocowych Unii Europejskiej w latach 2007-2013 na mieszkańca – według powiatów w województwie mazowieckim (▸ mapa 2). Wyraźnie wyższe wartości widzimy w regionie Warszawy. Radom plasuje się w niższych przedziałach – nie tylko w stosunku do Warszawy, ale i szeregu powiatów podwarszawskich. Zważywszy iż to Warszawa i sąsiednie powiaty są najlepiej rozwiniętymi w województwie, zależność powinna być odwrotna. To biedne regiony zewnętrzne powinny otrzymać więcej środków w przeliczeniu na mieszkańca. Przynajmniej w świetle założeń unijnej polityki spójności. Tak jednak nie jest zarówno w ujęciu ogólnym, jak i w poszczególnych dziedzinach. Również tych mających zasadnicze znaczenie „rozwojowe” oraz przekładających się na jakość życia mieszkańców.
Dla pobudzania rozwoju endogenicznego bardzo ważne są wydatki na „badania, rozwój, innowacje”. Warszawa to wór bez dna, jeśli chodzi o spożytkowanie tych środków. Internetowy bank danych dostępny na stronie Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju wykazuje dla Warszawy ponad trzysta projektów dofinansowanych w latach 2007-2013 – łączną kwotą 1,64 mld zł (▸ tabela 1). Analogiczna wartość dofinansowania dla Radomia wyniosła 0,065 mld zł., z liczbą 14 projektów (▸ tabela 2). Iloraz wielkości środków pomocowych przeznaczonych na badania i rozwój między Warszawą a Radomiem wynosi 25:1. Ciekawe jest też, że udział dofinansowania w ogólnej wartości projektów był wyraźnie wyższy dla Warszawy – 52%, niż dla Radomia – 46%.
Największe wsparcie otrzymały warszawskie uczelnie wyższe: np. Politechnika Warszawska – ogółem 461 mln, Uniwersytet Warszawski – 291 mln zł. Jedyny radomski Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny otrzymał 17 mln zł. Przypomnijmy, iż w roku 2014 Radomskie Towarzystwo Naukowe w dyskusji nad kształtem Kontraktu Terytorialnego dla województwa mazowieckiego wnioskowało, by – owszem – przyznać dofinansowanie projektom złożonym przez warszawskie uczelnie i instytuty naukowe, jednak pod warunkiem, iż ich wybrane nowe jednostki badawcze powstaną w Radomiu i innych miastach województwa. Pomysł został odrzucony.
Weźmy dziedzinę mającą bezpośrednie przełożenie na jakość życia mieszkańców: „ochrona zdrowia”. Niedoinwestowanie radomskiej służby zdrowia jest wręcz przysłowiowe. Tymczasem w okresie 2007-2013 w Warszawie na służbę zdrowia dofinansowanie wyniosło 277,4 mln (▸ tabela 3), w Radomiu – 31,5 mln (▸ tabela 4). To iloraz 9:1. Na mieszkańca w Warszawie przypadło 158 zł., w Radomiu – 147 zł. Różnica na niekorzyść Radomia nie jest wielka, ale kiedy wziąć pod uwagę po pierwsze dysproporcję w dostępności specjalistycznego lecznictwa, po drugie, iż są to pieniądze na rozwój obszarów zapóźnionych, proporcja powinna wypaść na korzyść Radomia.
W dziale „kultura i sztuka” – dla Warszawy 545,1 mln, to jest 311 zł. na mieszkańca; dla Radomia 41,0 mln czyli 191 zł. na mieszkańca. Ale przecież „Kto będzie chodził do filharmonii w Radomiu?” Daje do myślenia również porównanie liczb dofinansowanych projektów. W Warszawie było to 31 projektów z dziedziny kultury, 39 – ochrony zdrowia; w Radomiu – po 4 projekty. Pokazuje to z jednej strony aktywność instytucji warszawskich w ubieganiu się o środki, a z drugiej – preferencje jednostek je rozdających.
Oczywiście porównanie Radomia i Warszawy – zważywszy na różnice w wielkości i funkcji miast – jest mało miarodajne. Lepiej zobaczyć, jak Radom wygląda na tle ośrodków porównywalnych, przede wszystkim – Kielc. Przecież należąc do bogatego województwa mazowieckiego Radom powinien mieć lepsze możliwości rozwoju od Kielc, które muszą utrzymywać biedne województwo świętokrzyskie…
▸ Co mają Kielce, czego nie ma Radom